czwartek, 31 grudnia 2015

OGŁOSZENIA!!!

DO 4.01'15 (PONIEDZIAŁEK) NAPISZĘ JEDEN POST NA TYM I DRUGIM BLOGU. OD 5.01'15 BĘDĘ PISAĆ O WIELE MNIEJ PONIEWAŻ POWIEDZIAŁAM SB ŻE OD NOWEGO ROKU BD SIĘ LEPIEJ UCZYĆ. WIĘC... OD 6.01 BĘDĘ WKUWAĆ PONIEWAŻ 7.01 IDĘ DO SZKOŁY... :(
TAKŻE NIE ZDZIWCIE SIĘ JEŚLI DŁUGO MNIE NIE BĘDZIE.
MACIE LINK DO NOWEGO BLOGA------->
nigdyniejestzapoznonazmiany.blogspot.com

środa, 30 grudnia 2015

Rozdział 8.

Anakin

Zobaczył swoją padawankę siedzącą samą przy stole i bebrającął w jedzeniu. Zdziwił się że siedzi sama zamiast siąść z klonami. Podszedł do niej. Stał centralnie obok niej z jakieś pięć minut. Nie zauważyła go. -O czym ona tak rozmyśla -pomyślał sobie. 
-Hej Smarku, stoję tu od pięciu minut a ty nawet mnie nie zauważyłaś. O czym tak myślisz? -Powiedział troszkę z nutką troskliwości. 
-Mistrz Yoda przydzielił nam misję -Powiedziała nadal babrając widelcem w ''jedzeniu''. 
-Chyba powinnaś się cieszyć. Gdzie lecimy? 
-Na Shili -Nazwa jej rodzinnej planety ledwo przeszedł jej przez gardło.
-Chyba powinnaś się cieszyć że zobaczysz rodzinę -Powiedział i zaczął jeść.
-Uwierz nie mam po co się cieszyć -Przestała bebrać w papce.
-A wiesz może kto z nami się wybiera?
-Tak. Dar'Nala.
-Kto to wogóle jest? -Spytał zdziwiony Anakin.
-Kto to jest?! -Oburzyła się Ahsoka. -To togrutanka z Shili. Jedna z bardziej znanych togrutanek na tej planecie.
-A ty jesteś znana na Shili? -Spytał Anakin.
-Halo, zapomniałeś?
-A no tak sory...(Jakby co to wiedział że pochodzi z królewskiej rodziny) 
-Oprócz mnie znane też są Raana Tey, Bella Kiwiiks, i Shak Ti. 
Ich rozmowę przerwała Dar'Nala która przyszła zjeść. 
-Cześć Ahsoka -Powiedziała i usiadła obok niej. 
Dar'Nala to dwudziestoletnia togrutanka o czarno-białym lekku i brązowych oczach. Jest to bliska przyjaciółka Ahsoki. Na rodzinnej planecie Shili były nierozłączne po zdradzie Agnes i Reyven.  Niestety bardzo późno poznała swoje umiejętności ponad dwa lata po Ahsoce zatem Rada Jedi nie chciała jej przyjąć ale jej mistrz Mace Widnu (Tak wiem pochrzaniłam) stawił się za nią. I tak oto została Jedi. 
-Ahsoka słyszałam że mam z wami lecieć na Shili. 
-Tak dobrze słyszałaś. -Powiedziała uśmiechając się. 
-Cieszysz się? 
Wysoką spojrzała na Dar'Nale smutnym spojrzeniem.
-A no tak sorry... A tak wogóle to mistrz Yoda zamienił mnie z Barris.
-Na prawdę? Dlaczego? -Zapytał Anakin. 
-Ponieważ mam dobre stosunki z królem Shili który pewnie zostanie obalony. 
-Jak to obalony?  
-Mówią że nie nadaje się n króla.
Wybyiła godzina 12:00 na stołówkowym zegarze. Anakin z Ahsoką i Dar'Nalą udali się do hangaru. Weszli na statek zabierając po jednej skrzyni jedzenia, wody i ubrań dla togrutan. Był z nimi również Rex i pięć innych klonów. Nie lecieli na wojnę wiec nie uzbrajali się zbyt dobrze. Myśleli ze będzie to normalny lot na Shili. Ze tylko dostarcza jedzenie i będzie po wszystkim. Niestety mylili sie. Na planecie togrutan czekała ich dużą niespodzianka. 


---------------------_------_
Dobra nie mam dziś weny...😢 
Mam nadzieję ze to Wam wystarczy. 
Dedyk dla wszystkich!

NMBZW!






 






























































wtorek, 29 grudnia 2015

Rozdział 7.

Dooku


  Siedział od rana w swoim fotelu i rozmyślał o swojej uczennicy (Bez skojarzeń xd).  Z jednej strony ją trochę polubił. Dzięki jej zdobędzie władzę na Shili. Tylko że ona myśli inaczej. Dziwnie się czuje oszukując ją. Bardzo w to wierzy że będzie królową. Cały plan zemsty na Ahsoce nie wychodzi też na dobre Reyven. Była dla niego takim padawanem. Byli jak Anakn i Ahsoka. Tylko że oni byli sobie wierni i lojalni. A on zamiast powiedzieć jej całą prawdę oszukuje ją odkąd jej jego uczennicą. Niestety jego własny mistrz ma nad nim kontrolę i nie może się sprzeciwić z obawy że go zabije. -Czyli wychodzi na to że mam w sobie trochę dobra.- powiedział sam do siebie ale szybko odgonił od siebie tą myśl. Z jednej strony czuł że tak jest a z drugiej jednak bał się zmienić. Jego myśli przerwało pukanie do drzwi. 
-Mistrzu. -Podeszła i ukłoniła się Reyven jak przstoi na ucznia.
-Przynosisz mi dobre wieści? -Zapytał wstając z fotela. 
-Tak mistrzu. Wygląda na to że nasz plan szybko wejdzie w życie.
-A co takiego się do tego przyczyni?
-Rada Jedi wysyła trzech Jedi na Shili aby pomóc im materialnie ponieważ na Shili w obecnej chwili panuje brak żywności.
-Mów dalej.
-Jak mówiłam wysyłają trzech Jedi. W tym wypadku los się do nas uśmiechnął. Wysyłają Anakina, Barris i Ahsokę. 
-Nie są to zbyt dobre wieści. 
-Dlaczego?
-Anakin nie spuszcza swojego padawana z oka po tym co się ostatnio stało. Musimy go jakoś przechytrzyć. 
-Mistrzu mam pewien pomysł ale nie wiem czy się na to zgodzisz.
-Słucham.
-Myślałam że polecisz tam ze mną mistrzu. Zajmiesz się Ankinem a ja Ahsoką. 
-A Barris?
-Barris zajmę się sama -Uśmiechnęła się. 
-I to mi się podoba. Idź zatem szykuj się. Dziś stoczysz walkę ze swoją kuzynkom. Mam tylko jedno pytanie...Skąd to wszystko wiesz? 
-Od Agnes. Moja wierna koleżanka przypłaciła za te informację życiem. -Powiedziała prawie płacząc. 
-Przykro mi. -Odpowiedział jej ze współczuciem.




Reyven



  Wyszła od swojego mistrza i poszła w kierunku swojego pokoju. Myślała o Agnes. Kiedy była mała razem z Ahsoką i Agnes bawiła się na polanie. Pamięta to jak by to było wczoraj. W głębi serca wiedziała że nie powinna zabijać kuzynki. Ale czuła że to jej obowiązek. Jako Sith musiała zniszczyć tych którzy nie są jej wierni. Tak powtarzał jej mistrz.  
  Szła jakieś 10 minut. Czas mijał jej bardzo szybko. Chciała już zemścić się na wszystkich którzy się od niej odwrócili. Zniszczyć, zabić. Te słowa powtarzały się ciągle w jej głowie.Była już przed drzwiami swojego pokoju. Weszła i pierwsze co rzuciło jej się w oczy to zdjęcie na którym była z Ahsoką i Agnes. Były małe. Lecz zamiast zostawić to zdjęcie w spokoju podniosła je mocą i rzuciła o ścianę. Wzięła swoje miecze, przypięła je do paska i wyszła. Pobiegła do hangaru. Tam zobaczyła statek na którym był już jej mistrz i kilka klonów których pojmano jako zakładnicy. Weszła na statek i usiadła na swoim miejscu. Chciała już być na swojej rodzinnej planecie. 


Ahsoka

 

  Obudziła się bardzo wcześnie. Wzięła szybki prysznic ubrała się i pobiegła do stołówki aby coś zjeść. Biegła przez korytarz mijając różnych mistrzów Jedi i adeptów. Spotkała po drodze mistrza Yodę. Zatrzymał ją. 
-Dokąd tak biegniesz padawanie Tano? -Zapytał uśmiechając się. 
-Do stołówki mam sprawę do mojego mistrza.
-Mam dla Ciebie, twojego mistrza i przyjaciółki misję. 
-Tak? Jaka to misja? 
-Nic trudnego to nie jest. Na Shili polećcie. Twoi rodacy kryzys przeżywają. Ich plony uległy zniszczeniu przez inwazję separatystów. 
-Mistrzu... -Lecz gdy już się obejrzała nie było go. Zniknął.
Szła przez korytarz ze smutną miną. Ta misja zniszczyła jej dzień. Miała nadzieję że obejdzie się z powrotem na jej rodzinną planetę. Spotka bliskich którzy jej nienawidzą.
  Weszła do stołówki. Stanęła w kolejce mając wciąż smutną minę. Wzięła talerz i nałożyła sobie tą papkę którą inni nazywają jedzeniem. Siadła w najbardziej odludnionej części stołówki. Wybrała stół przy którym nikt nie siedział. -Dlaczego akurat mi przydzielili tą misję?! Chcieli zrobić mi na złość?! Wiedzą że nienawidzę tej planety! Jest tyle planet które przeżywają kryzys ale nie akurat musieli przydzielić mnie na Shili! -Była oburzona. Czuła się fatalnie. Okazało się jeszcze że źle nastawiła budzik i wstała pół godziny za wcześnie. Wywniskowała to z dużego zegara wiszącego na ścianie. -Nikt mi nie wmówi że ten dzień będzie dobry -Powiedziała i westchnęła cicho. 


Anakin

  Obudził się jak zawsze z uczuciem że zaraz będzie musiał zwalić z łóżka swojego upierdliwego padawana. Wstał wziął szybki prysznic i ubrał się. Wyjrzał przez okno. -Zapowiada się dobry dzień -Pomyślał. (Nie chwal dnia przed zachodem słońca) Wyszedł z pokoju i skierował się w kierunku pokoju Ahsoki. Myślał jaką im dzisiaj przydzielą misję. Podróż na drugą stronę  świątyni zajęło mu piętnaście minut. -Cholera. Dlaczego przydzielili jej pokój na drugim końcu?! -Oburzył się w duchu. Otworzył drzwi od jej pokoju i już gotów zrzucić z niej kołdrę zobaczył że jej nie ma. Zobaczył że jej zegar jest źle nastawiony. -Ocho... -Pomyślał. Udał się zatem do stołówki coś zjeść ponieważ był strasznie głodny. Wszedł wziął papkę i rozejrzał się za znajomymi. Zobaczył Ahsokę siedzącą i bebrającął w jedzeniu. 


------------------------------------------------------------------------
No dobra... Rozdział siódmy skończony. 
Co o nim sądzicie? 


NMBZW!  

niedziela, 27 grudnia 2015

Rozdział 6.

Anakin


Bieg z Ahsoką był bardzo męczący dlatego gdy przybiegł już do pokoju położył ją na łóżko i sam usiadł na podłodze. Czuł się wspaniale! Chyba nigdy się tak nie czuł. Chciał żeby takie uczucie towarzyszyło mu do końca życia! 
-Chyba pobiłeś rekord ginesa w biegu na czterysta metrów -Zażartowała Barris stojąca w drzwiach.
-Śledziłaś mnie? -Zapytał zdyszany po sprincie z Ahsoką na rękach.
-Tak. Myślałeś że nie wyczuje że nie ma Abige? -Zapytała z lekką złosiliwością.
-Ahsoki. -Poprawił ją.
-Abige. Posłuchaj od teraz masz tak na nią mówić. Tak powiedział mistrz Yoda. -Podeszła do niego.
-Wiedziałaś o tym?
-O czym?
-Że Ahs... Abige jest demonem.
-Nie. Ale wyobrażam sobie jakie to musiało być dla niej trudne. Ale też się trochę na niej zawiodłam.
-Ty przynajmniej się z nią nie pokłóciłaś.
-Ale chciałam jej zrobić burę. A wracając do Abige. Po co ją tu przyniosłeś?
-Chciałem ją obudzić. Na butelce od tej trutki znalazłem list. Jej matka chciała pomóc jej otruć się. Jeśli obudzimy w ciągu 6 godzin zobaczymy ją i będę mógł ją przeprosić -Pokazał jej list od matki jego padawana.
Gdy przeczytała cały list pociekła jej łezka. Jej przyjaciółka chciała się zabić! Dlaczego?! Przecież było jej dobrze. Czy to zatrucie było spowodowane tą klątwą? Czuła że zaraz straci przytomność ale nie mogła. Musiała pomóc Anakinowi obudzić Abige... Jej rzyjaciółkę.
-Barris masz jakiś pomysł aby ją obudzić?
-Hmm... Chyba tak. Odsuń się -Gdy się odsunął usiadła i zaczęła medytować.
Anakinowi wydało się to trochę dziwne ale nie chciał jej wchodzić w drogę. Teraz każdy pomysł na obudzenie Abige był idealny.
-Ahsume a buher la smerhfr -Powiedziała coś w jej języku. (Kliknęłam pierwsze lepsze litery). Oczy Barris po otwarciu zrobiły się białe a Abige uniosła się.  Gdy opadła na łóżko Anakin razem z Barris  podbiegli do niej. Ona odziwo wstała. Ale nie była taka normalna. Była jak po zamianie w demona. Miała również skrzydła.
-Barris... Co się stało? -Powiedziała podnosząc się i trzymając za głowę.
-Abige! -Krzyknął Anakin już przezwyczajony do jej nowego imienia. 
-Dlaczego mówicie do mnie Abige? 
-YYY... Barris pozwól na słówko -Powiedział ciągnąc Barris za ramię.
-Co ty z nią zrobiłaś?
-Usunęłam z niej klątwę -Powiedziała z dumą. 
-To dlaczego nadal wygląda jak demon?!
-To są skutki uboczne -Uśmiechnęła się.
-O nie nie nie nie nie! -Krzyknęła Abige -Dlaczego przerwaliście mój sen?! Teraz na zawsze będę demonem!
-Abige spokojnie. Nie jesteś demonem. Zdjęłam klątwę. Jesteś normalną togrutanką -Położyła najej ramieniu rękę.
-Ale jak? Na tą klątwę nie ma sposobu. Jak? -Powiedziała zdumiona Ahsoka.
-Moc Mirlian (Chyba tak to się pisze xd) jest potężna. Nic nie zdoła jej powstrzymać. 
-Barris... Dziękuje! -Rzuciła się na jej szyję. 
-Abige... Przepraszam że się z tobą pokłóciłem. Bardzo tego żałuję czy wybaczysz mi to? -Zapytał jej mistrz.
-No jasne rycerzyku -Wybaczyła mu -Ale mam prośbę... Mówcie na mnie Ahsoka anie Abige.
-Jasne -Odrzekł Anakin równocześnie z Barris.




 Inna Postać


 Siedział w fotelu i czekał na swego nowego ucznia. Chciał aby jego plan się udał. Zaplanował wszystko. Jak będzie wyglądać Courusant gdy to on przejmie władzę. Co wprowadzi w życie. Jakie prawa będą obowiązywać w jego królestwie. 
  Rozmyślanie przerwała mu jego uczennica. 
-Mistrzu -Podeszła do niego i ukłoniła się. 
-Więc czy udało Ci się wprowadzić plan zemsty na republikę? -Spytał w pełni oczekujący odpowiedzi. 
-Tak mistrzu. Ahsoka złapała haczyk. Teraz nawet cała Republika nie zdoła jej ocalić chyba że to ona sama zdoła stawić nam czoła. Ale nie sądzę. Chyba że nie kocha swojej matki i rodzeństwa. 
-Doskonale! Będzie z Ciebie świetny Sith Reyven. 


Reyven


Reyven to togrutanka o szaro-białym lekku. Imię odziedziczyła po babci która była królową na Shill. Jest kuzynkom Ahsoki lecz Ahsoka o tym nie wie. Ma czarną krótką sięgającą do wcięcia na brzuchu bluzkę z długim rękawem. Także brzuch ma odkryty. Na biodrach zwisa zwykły czerwony pasek na którym jest zawieszony jej miecz świetlny o czerwonym ostrzu. Ma czarne leginsy i zwykłe czarne botki sięgające do kostek. Ma podobne znaki na twarzy do swojej kuzyki. Jej oczy są mocno brązowe prawie że czarne. Jest szkolona na Sitha przez Dooku. W przyszłości chce zostać wielkim i potężnym Sithem i jak sądzi jej mistrz ma duże szanse. Chce zemścić się na Ahsoce ponieważ przeszła z ciemnej na jasną stronę mocy. Z tego co słyszała też ma duże szanse na zostanie potężną królową Shill i Jedi. Lecz ona uważa że to ona powinna zasiąść na tronie. Chce zatem się z nią zmierzyć i pokonać w walce i pokazać że to ona jest lepsza. Lecz Dooku powiedział jej że Ahsoka jest od niej silniejsza. Zatem trenuje bardzo dobrze. I jest przekonana że ją pokona. 



----------------------------------------------------------------------------
No i co... Jest kolejny rozdział. 
Na ile oceniacie mojego bloga? 
Od 0-10. Piszcie w komach. 
i...
NMBZW!    

















 




 

sobota, 26 grudnia 2015

Rozdział 5.



Anakin


-O nie Ahsoka! -Krzyknął po czym bezzwłocznie zaniósł ją do medyka. Gdy medyk ją zabrał udał się jeszcze raz do jej pokoju aby przynieść lekarzowi  tabletki którymi nafaszerowała się Ahsoka. Żałował tego że się z nią pokłócił. Tak bardzo chciał cofnąć czas! Być mądrzejszym i odpuścić jej. Teraz z jego punktu widzenia zobaczył że to naprawdę było dla niej trudne. Nie potrafił jej zrozumieć. Teraz to on powinien leżeć na łóżku szpitalnym i to medycy powinni ratować mu życie. Jeszcze nigdy się tak nie czuł. Nie chciał aby stracił kolejną osobę. Najpierw jego matka a później Obiwan. Chociaż śmierć Obiwana była udawana ale to był dla niego wielki cios. Teraz z niewiadomo jakiego powodu jego myśli przeszły na Padme. Myślał o niej. Myślał czy kiedyś ktoś się dowie o ich małżeństwie. -Ale zaraz! Teraz powinienem myśleć o Ahsoce! -przerwał sobie rozmyślanie i Padme. Doszedł do jej pokoju. Wszedł i wziął do rąk słoik z tabletkami. Gdy odwrócił butelkę zobaczył kartkę z krótkim listem


<Moja Kochana córko>
Słyszałam że chcesz się otruć.
Mogę Ci w tym pomóc.
Oto tabletki które mogą Cię zabić.
Wtedy możesz zostać aniołem a nie demonem.
Ale niestety są tego skutki.
Ci którzy Cię kiedykolwiek skrzywdzili nigdy Cię nie zobaczą.
Ale jeśli ktoś obudzi Cię w ciągu następnej doby obudzisz się i nie będziesz mogła tego odwrócić.
Zastanów się.
Masz czas do północy.




-Tak! Czyli ona nie umarła tylko śpi! –Ucieszył się. Pobiegł szybko do sali medycznej gdzie leżała Ahsoka.
Biegł korytarzem szybciej niż kiedykolwiek. W sumie miał jeszcze szesnaście godzin ale chciał jak najszybciej obudzić Ahsokę. Tak się cieszył że nie jest jeszcze za późno.
 Wbiegł do sali i rozejrzał się. Szukał Ahsokę. Lecz jakby jej tu nie było. Lecz gdy wysondował ją mocą znalazł ją. Leżała za zasłoną. Miała podłączoną kroplówkę. Wpadł na pomysł jak j a obudzić. Ale musiał zrobić coś szalonego. Musiał ją porwać. Wziął ją na ręce odłączył kroplówkę i wybiegł z nią przez drzwi. Znowu musiał przebiec około 400 metrów ponieważ tyle wynosiła odległość między medykiem a pokojem Ahsoki. Biegł i biegł i męczył się ale chciał ją uratować. Teraz gdy był tak blisko uratowania jej nie mógł odpuścić! Bieg sprintem zajął mu  około trzech minut. Ahsoka nie ważyła zbyt dużo. Wbiegł do pokoju i…


Hejka! A tak strzeliłam sobie krótki rozdział.

Specjalnie chciałam zbudować napięcie J

OK! Do zobaczenia MOŻE JUTRO!

I….

NMBZW!!!

piątek, 25 grudnia 2015

Rozdział 4.

Ahsoka

Widziała tylko ciemność nie wiedziała co się stało. Pamiętała że walczyła z Dooku i że Anakin dowiedział się o jej prawdziwym imieniu. Ale... coś się jeszcze stało. Pamięta głos swojej matki. -O nie.-pomyślała. Teraz Anakin dowie się o wszystkim! O tym dlaczego zmieniła imię skąd pochodzi i o innych rzeczach! Ale coś martwiło ją jeszcze bardziej. Jak ma pokonać Dooku gdy teraz Anakin i inni będą próbowali ją powstrzymać?! Przecież teraz jej mistrz nie odstąpi jej na krok! Musiała coś wymyślić. -Może ucieczka? Niee przecież nie chcę zostawić moich przyjaciół. Hmm... a może zostanie demonem na zawsze? Nie. Tego też nie chcę. Została mi tylko jedna opcja... po prostu umrzeć. Umrzeć i nie przeżywać tego wszystkiego.
 Wybieranie jednej z tych opcji przerwały jej głosy medyków. Powoli otworzyła oczy i zobaczyła Barris. Jej przyjaciółkę z którą nie roztawał się od roku.
-Ahsoka! Słyszysz mnie?! Ahsoka!-Coraz głośniej słyszała krzyki Barris.
-Tsak. Spokojnie.-Wyszeptała.
-Dzieki Bogu! -Dziękowała Barris.
-Co się stało?-Powiedziała podnosząc się powoli.
-Zemdlalaś kiedy próbowałaś zabić Dooku.-Powiedziała patrząc w notatki.
-Że co?! Chciałam zabić Dooku?!-Krzyknęła na całą lecznicę jakby o tym zapomniała.
-Tak. Ale twój mistrzunio chciał abym Ci nic nie mówiła bo on sam chce Ci to wytłumaczyć.
-Gdzie go znajdę?
-Na zewnątrz. -Wskazała długopisem na drzwi.
Ta poderwala się i wybiegła na zewnątrz. Obejrzała się po korytarzu i zobaczyła Anakina przyglądającemu się na Courusant przez szklaną szybę.
-Rycerzyku, wytłumacz mi co się stało-Powiedziała spokojnie i ten odwrócił się.
-Ahsoko. Twoja matka jest tu i wszystko opowiada radzie. Natomiast... Chciałaś zabić Dooku, jesteś demonem i gdy go zabijesz twój ojciec uwolni Cię od tej klątwy i nie będę Cię spuszczał z oka.-powiedział w dużym skrócie.
-Posłuchaj... ja chciałam Ci to powiedzieć ale nie byłam na to gotowa-powiedziała ze skruchą w głosie.
-Wiem bo nie wiesz czy mozna mi ufać... ja Cię dokladnie rozmumiem -Powiedział z irytacją i odszedł.
-Ale...- Nie zdążyła dokończyć. Odszedł... Tak po prostu. Pokłuciła się z nim na poważnie pierwszy raz. Nie mogła w to uwierzyć. Chciała się zabić. Już wiedziała którą opcję wybierze.





W tym samym czasie- Rada Jedi



 -Także do jest historia mojej córki -Opowiedziała wszystko Arlea (matka Ahsoki)
-Nie do uwierzenia jest -Powiedział mistrz Yoda. 
-Myślałem że znam Ahsokę wystarczająco -Powiedział Plo.
-Dobrze możesz już odejść -Powiedział Yoda do wysokiej togrutanki o różowo-białym lekku. Gdy wyszła znów zaczął mówić. -Nie możemy Ahsoki z Zakonu Jedi wydalić. Musimy się o nią zatroszczyć jak należy -Stwierdził zielono skóry mistrz. 
-Ale jak? -Zapytał Obiwan.
-Chyba znam na to sposób - Odrzekł -Ale teraz wybaczcie muszę zamienić słówko z mistrzem Sywalkerem. 
Wszyscy wyszli z sali. Ten za pomocą hologramu wysłał wiadomość do Anakina. Przyszedł po piętnastu minutach. 
-Mistrzu wzywałeś mnie -Odrzekł stając u progu drzwi. 
-Tak siadaj proszę -Zaprosił go i wskazał ręką na pomarańczową pufę. 
-O co chodzi mistrzu?
-O padawana twego. Pokłóciłeś się z nim i to pożądnie. 
-Wiem że nie powinienem ale nie mogłem znieść tego że mi nie powiedziała od razu -Rzekł z żalem w głosie. 
-Wiem przez co przechodziłeś ale nie miałeś racji kłócąc się z nią. Czasem nie jesteśmy gotowi na takie poświęcenie. Powinieneś wczuć się w sytuację jej. To dla niej ciężkie przeżycie nie powinieneś więc zaczynać kłótni.
-Ale co teraz mam zrobić? Co z nią będzie?
-Przeprosić ją powinieneś. A sposób na klątwę znam. Jutro z Ahsoką na lądowisko przyjdź. 
-Będzie ciężko ale spróbuje -Po tych słowach wyszedł i skierował się w stronę pokoju Ahsoki. 



Anakin 5 min później 


Stał przed jej drzwiami. Zapukał. Lecz nie odpowiadała. Zapukał drugi raz lecz żadnej odpowiedzi nie otrzymał. Postanowił że sam do niej wejdzie. Lecz widok jaki go tam zastał sprawił że żałował a z drugiej strony radował że do niej wszedł. Zobaczył Ahsokę leżącą na ziemi. Na stoliku leżały tabletki...

----------------------------------
Dedyk dla wszystkich!
Proszę napiszcie coś w komentarzach pliss...
NMBZW!

środa, 23 grudnia 2015

Rozdział 3.

Ahsoka

Biegła do statku separatystów. Czuła że to jej chwila. Zaraz zabije Dooku i stanie się normalną togrutanką. Za nią biegł Anakin. Próbował ją powstrzymać... Zawrócić... Ale na darmo. Biegła coraz szybciej w drodze odbijała blastery swoim srebrnym mieczem świetlnym. W drodze zdążyła przejść przemianę w demona. Pragnęła zemsty. Nie panowała nad sobą. 
 Wbiegła do statku na którym wyczuwała Dooku. Stanęła na chwilę. Czuła że za nią stoi Anakin.
-Ahsoka. Proszę zawróćmy. Może sobie odpuścisz. -Powiedział łagodnie.
-Niee!- Krzyknęła. Jej głos był inny. -Nie wiesz jak to jest kiedy jesteś demonem! Nikt z was nie wie! 
Anakin czuł że w środku jego padawanka toczy bitwę ze sobą i drugą osobą kim nie chciała być czyli tą królową ze snu którą się stała. 
-Ahsoka ty nie jesteś  sobą!
-Tak?! To kim jestem?! Bo dla wielu jestem nikim! Jestem dla nich Sithem!
-Ale dla nas nie jesteś! Nie możesz zabić Dooku!
-Kto mi zabroni?! Tylko tak pozbędę się tej klątwy!
-Ahsoka... proszę wróć ze mną...
-Najpierw muszę skończyć z Dooku. Później porozmawiamy...-Odpowiedziała tym razem łagodnie. 
Pobiegła w stronę mostka gdzie wyczuwała Dooku. Czuła że Anakin nadal za nią biegnie. Wbiegła tam i zatrzymała się. Jej wróg spojrzał na nią. Znał ją ale wyglądała inaczej. 
-No no no... Kogo ja widzę. Ahsoka Tano czy raczej Abige (Ajbige) Tano?
Anakin na te słowa zamarł. Ahsoka spojrzała się na niego z żalem odwróciła się i powiedziała:
-To twój koniec Dooku. Zabiłeś mnie. Teraz ja zabije Ciebie!-Po tych słowach rzuciła się na niego. Później on przeszedł do ataku. Zgrabnie odbiła jego miecz i zadała mu cios prosto w ramię. Złapał się za nie i przetarł  krew. 
-Dobra jesteś ale nie wystarczająco. Przejdź na ciemną stronę mocy. Wyszkolę Cię na pożądnego Sitha. -Na te słowa Anakin nie wytrzymał i rzucił się na Dooku. Ahsoka jednak wiedząc że to jest jej walka odepchnęła go mocą. 
-Wybacz mistrzu ale to jest moja walka. -Ponownie przeszła do ataku. Zraniła go w nogę i odepchnęła mocą. Ten przez silne odepchnięcie uderzył głową o ścianę i zemdlał. Podeszła do niego i trzymając miecz w ręce chciała go zabić ale usłyszała za sobą głos:
-Abige nie rób tego. -Usłyszała głos centralnie za sobą. -Zignorowała to i już mając go zabić poczuła pył i zemdlała. 



Anakin

Widząc Ahsokę leżącą na ziemi natychmiast do niej podbiegł. Była taka sama jak kiedyś. Spojrzał na kobietę stojącą przy nim. 
-Kim jesteś?
-Jestem matką Abige. Aniołem. Spokojnie nic jej nie będzie. - Powiedziała swoim niebiańskim głosem.
Anakin wziął ją na ręce i zaniósł do medyka. Miała kilka nie niebezpiecznych ran. 
Po wyjściu od Ahsoki a raczej Abige spotkał się z jej matką. Zaprowadził ją do rady.

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------
A taki krótki rozdział strzeliłam :)
NMBZW! 






 

wtorek, 22 grudnia 2015

Rozdział 2.




Ahsoka

Bardzo  się bała spotkania z radą. Miała tylko jedno w głowie... Znów stać się normalną togrutanką a nie togrutano-demonem. Chciała żyć jak dawniej. Teraz w głowie miała same czarne scenariusze. Myślała że rada jej nie zaakceptuje taką jaką jest. Myślała że wydalą ją z zakonu. Nie chciała tego. Zakon to całe jej życie! Bez niego, bez przyjaciół, bez Anakina jest nikim! Chyba by się powiesiła gdyby ją wyrzucili! 
 Szła razem z Anakinem przez długi korytarz. Chyba jej mistrz coś wyczuwał... Wyczuwał że jest bardzo zestresowana. I miał rację. Przez całe życie w zakonie nikomu nie mówiła kim naprawdę jest. Nie chciała stracić przyjaciół. Ale czuła że jednak może tak się stać. 
 Weszli do sali gdzie wszyscy członkowie rady już siedzieli na swoich miejscach. Zobaczyła też firankę wiszącą na ścianie. 
-Padawanie Tano...-Zaczął mistrz Yoda.
-Czy dziewczynę tą znasz?- W tej chwili firanka się odsłoniła a za szybą zobaczyła Agnes. Dziewczynę która walczyła z Anakinem. 
-Tak mistrzu.
-Możesz nam powiedzieć kim ona jest?
-To Agnes. Pochodzi z Shill. Jej rodzice porzucili ją i przygarnęliśmy ją. Byłyśmy do czasu przyjaciółkami. 
-A dlaczego do czasu pewnego?
-Ponieważ... -W tej chwili Anakin czuł jak w jego padawance gromadzi się wielka kula stresu. 
-Ponieważ... pochodzę z rodziny królewskiej... i...
-Mów śmiało dalej.
-I... Mój ojciec jest królem Demo... nów... Moja matka i reszta mojego rodzeństwa jest aniołami. Tylko ja miałam takiego pecha. Błagałam ojca o to aby pomógł mi stać się normalną togrutanką... ale... powiedział że zrobi to pod warunkiem że w wieku 18 lat przeistoczę się w demona i zabiję Dooku. 
-A co do tych spraw ma Dooku?-Powiedział Kenobi.
Na imię jej zabójcy jej lekku zrobiło się granatowe a oczy... Tak mocno niebieskie że żaden z rady jej nie poznał. 
-Bo in mnie zabił! Mnie i moją rodzinę! Dwóch braci, siostrę, matkę i ojca! To przez niego noszę na sobie tę głupią klątwę!-Krzyczała płaczącym głosem.
 -Przepraszam...-Jąknęła Ahsoka i znów stała się jak dawniej. 
-A twoje miecze?-Spytał Anakin.
-To jest jedyna rzecz której w tej chwili nie rozumiem.
-Więc swe miecze pokarz-Powiedział Yoda.
 Ahsoka podeszła do niego i dała  mu swe miecze. Ten je zapalił. Wszyscy przyglądali się mieczom Ahsoki. Nigdy w życiu nie widzieli takich mieczy. 
-Dobrze to wystarczy mi. Możesz już odejść.
Ahsoka posłusznie wykonała rozkaz i wyszła. Anakin chciał pójść za nią ale Yoda go zatrzymał.
-Ty Anakinie zostań. 
-I co teraz będzie?- Powiedział mistrz Kit Fisto.
-Musimy pomóc jej do Dooku się dostać.
-Że co ?! Przecież to niebezpieczne! -Zaczął wykrzykiwać Anakin.
-Wiem. Ale każdy swoją rolę pełni w przeznaczeniu. Jeśli Ahsoka Dooku pokona to wtedy twój padawan nie będzie demonem. Teraz ból ją dotyka z tego powodu. Będzie to też punkt dla Republiki. 
-Ale...
-Anakinie musimy spróbować...-Przerwał Kenobi. 
  

Godzinę po rozmowie z radą poszła spać. Nie spała całą noc. Weszła do pokoju i położyła się. 
Ciemność...
Widzi matkę... Swoich braci i siostrę. Siedzą schowani w ciasnym pokoiku. Ktoś otwiera drzwi i zabija! Nic nie może zrobić.
-Mamo! 
Ciemność...
Widzi Shill. Nie wygląda jak wcześniej. Miasto jest zrujnowane. Pali się. Widzi swoich sąsiadów. Nie żyją. Widzi jak jej rodacy idą gęsiego zakuci w kajdany. Demony prowadzą ich do bramy zguby. 
Ciemność... 
Widzi siebie inną niż teraz. Zamieniła się w demona. Ma czarne jak kosmos skrzydła.  Widzi ojca. Podchodzi do niego i zabija go.
Ciemność...
Siedzi na tronie. Ma koronę na głowie. Ludzie się jej kłaniają. 
Ahsoka Królowa patrzy się na nią. Jej oczy są prawie białe. Uśmiecha się szyderczo i śmieje. 

-AAAA! -Obudziła się z krzykiem. -O nie...-Zerwała się z łóżka założyła szatę aby nikt jej nie zauwarzył i pobiegła w stronę hangaru. Jej oczy wyglądały tak jak w jej śnie. Czuła że ma coś na plecach. Nie wie co. Na korytarzu spotkała Anakina.
-Ahsoka! Gdzie biegniesz?!-Puścił się w pogoń za nią. Ta jednak upadła bo się potknęła. Gdy usiadła na schodach Anakin podszedł do niej.
-Ahsoka? Co się z tobą dzieje?-Zdjął jej kaptur z głowy pomimo jej sprzeciwu. Spojrzała na niego jej oczy były niebieskie. Prawie białe. A lekku... Zrobiło się granatowe. 
-To znak...
-Jaki znak do cholery?!-Gdy się jej o to zapytał wstała i zdjęła szatę. Zobaczył czarne skrzydła na jej plecach. 
-Ahsoka ty... ty...
-Jestem demonem. Juz czas na Dooku.-Po tych słowach zaczął się zamach na świątynie. Po wybychu bomby pobiegła w stronę okrętu separatystów. 
-Ahsoka! Stój! To niebezpieczne!-Krzyczał biegnąc za nią Anakin...

-----------------------------------------------------------------
Nie wiem co mam o tym myśleć... Myślę że chyba jest dobrze:)
A wy jak myślicie?
NMBZW! 


poniedziałek, 21 grudnia 2015

Historia z życia wzięta.

   Ahsoka Tano to togrutanka o biało niebieskim lekku. W wieku 3 lat straciła ojca i matkę w wyniku zamachu na Shill. Armię separatystów prowadził Hrabia Dooku. Pojmał nie tylko jej rodziców ale całą jej rodzinę... Dwóch braci i siostrę. Została tylko ona a dlaczego? No i tu zaczyna się opowieść. Ahsoka pochodziła z bardzo znanej rodziny na Shill. Jej matka i ojciec chcieli chronić swoje dzieci więc poszli do togrutanki o imieniu Shel. Była można powiedzieć miejscową szamanką. Tam dowiedzieli się od niej że na ich rodzinie krąży straszna klątwa. Wspomniałam już żę to rodzina królewska? Od czasów jej pra pra pra pra pra pra pra pra dziadka Hella krąży dziwna klątwa. Na Shill mają swoich Bogów. I Oni są podzieleni na dwie grupy. Anioły i Demony. Po śmierci togrutanie z rodziny królewskiej trafiali do Bogów. I tam Bogowie licytowali. Ile dadzą za kogo. Jeśli wygrali aniołowie to wtedy togrutanie stawali się aniołami. Jeśli wygrały Demony wtedy stawali się demonami. Ale... Ahsoka po swojej śmierci w wieku 3 lat z powodu głodu trafiła do Demonów. Królem Demonów był jej ojciec. Dlaczego? Ponieważ pochodził z rodziny królewskiej i zasiadał na tronie również tam. Czyli w królestwie demonów. Tylko Ahsoka z jego dzieci trafiła do niego. Kazał jej zatem  zemścić się na Dooku. Zesłał ją więc na ziemię i w wieku 18 lat stanie się wyglądem do demona. Ma wtedy pokonać Dooku (zabić) i żeby po śmierci przyniosła go do ojca aby ten sprowadził na niego wieczne męki. Dobra. Kiedy była już na ziemi co noc we śnie przychodziła do niej matka. Matka była aniołem. Pewnej nocy ona i jej dzieci sprawili że Ahsoka będzie miała w sobie cząstkę dobra i zła. Ahsoka ma już 18 lat i jest Jedi.
----------------------------------------------------
I tak oto macie historię z życia wziętą. 
Czyli w 1 rozdziale   nawiązanie do tego.

NMBZW!



 

Rozdział 1.

 Usunęłam poprzednie posty ponieważ wydało mi się to bez sensu dlatego zaczynam od nowa i mam nadzieję że Wam się spodoba:p
  Chciałabym żebyście napisali co o tym sądzicie itp.:
  Ja dopiero zaczynam blogować więc...
---------------------------------------------------------------------------------------------

Ahsoka

 Obudziła się około 7:30. Nie wiedziała co ma ze sobą zrobić. Trening miała dopiero o 10:00.  
 Weszła do łazienki i wzięła ciepły prysznic. Zamknęła dopływ wody wytarła się u ubrała. Siadła na łóżku i zaczęła medytować. Lubiła się od czasu do czasu wyciszyć nawet jeśli nie wyglądała na taką która lubi ciszę. Medytowała około godziny.

Anakin

  Gdy usłyszał wybuch od razu zerwał się na równe nogi. Poczuł dym. Pożar?-pomyślał. -Ahsoka!-Wybiegł na korytarz i zobaczył tam ciemną postać. Była to kobieta. Nie zauważyła go. Postać pobiegła w stronę pokoju Ahsoki. Kobieta była od niego szybsza. Wydawało mu się że weszła do pokoju jego padawanki. Zapukał.
-Ahsoka! Jesteś tam?!
 Nagle ktoś skoczył na niego od tyłu. Wyważył drzwi od pokoju Ahsoki i wpadł do niego. Kątem oka zobaczył że Ahsoka spokojnie medytuje jak gdyby nigdy nic! Nie mógł się jej dokładniej przyjrzeć ponieważ walczył z kimś kogo nie widział ale wiedział że jej wygląd się zmienił. Jego przeciwnik był od niego szybszy i zwinniejszy. Obiegł go od tyłu i i popchnął. Upadł na ziemię. Nie miał siły wstać. Nie wiedział dlaczego. Przecież nie czuł się zmęczony!
-Zostaw go. -usłyszał spokojny głos Ahsoki.
-Nie wierzę. -odpowiedziała przeciwnik Anakina. Gdy mówiła od ścian małego pokoju odbijało się echo. 
-To uwierz. -w tej chwili Ahsoka włączyła miecze. Nie były one zielone lecz jeden z nich był wręcz srebrny a drugi niebieski! 
Kobieta której nie znał włączyła miecze o czerwonym ostrzu. Wykonała zgrabne salto w tył i wbiła miecze w Ahsokę.
-Wiesz że to nic nie da. -Ahsoka odpowiedziała na atak znanej jej dobrze kobiety. Ta wbiła w nią miecze a ona nawet nie wydała z siebie najcichszego krzyku! Jak by była nieśmiertelna! 
-Ale jak to ?!-zdziwiła się "przyjaciółka'' Ahsoki.-Powinnaś umrzeć! Przecież przepowiednia to mit! 
-Każdy tak myślał. Każdy się ze mnie śmiał na Shill  i nikt mi nie wierzył! Włącznie z tobą! A widzisz jednak to prawda!-Krzyknęła Ahsoka i popchnęła za pomocą mocy eks przyjaciółkę. Ta upadła na podłogę. Została popchnięta tak mocno że uderzyła głową o szufladę i zemdlała. Ahsoka stała chwilę nad nią i przyglądała się jej. 
 Anakin wstał. Popatrzył się na Ahsokę. Wyglądała tak samo ale inaczej. Jej paski na lekku zrobiły się bardziej granatowe. Jej skóra zrobiła się blada przechodząca w niebieski. Jej ubrania były takie same tyle że ciemniejsze. Popatrzył na jej miecze. Na rączce były znaki gwiazdy i księżyca. 
-Wybacz mi. -Wyszeptała trzymając byłą ''przyjaciółkę'' za rękę. I nagle z mgnieniem oka stała się taka jak dawniej. 
-Ahsoka... Możesz mi to wytłumaczyć?-Powiedział  do niej spokojnie. Lecz ta zamiast mu wszystko powiedzieć to  uciekła ze łzami w oczach. Chciał za nią pobiec ale jego wzrok przykuła kobieta leżąca na podłodze. Miała czerwony kombinezon przylegający do ciała. Około bioder przebiegały dwa czarne paski do których były przyczepione miecze świetlne. Jej twarz była blada. Prawie że biała. Na twarzy miała czarne wzory pod oczami. Zwykłe dwa paski. Miała czarne dość długie włosy. 
 Przyglądanie się nieznajomej przerwali dwaj strażnicy którzy po usłyszeniu wybuchu wybiegli  na korytarz aby pojmać tego który przyczynił się do wybuchu. 
-Wszystko w porządku kapitanie?
-Tak... Zabierzcie ją do celi i nie pytajcie się jej o nic dopóki nie wydam takiego rozkazu.
-Tak jest sir.- Powiedział strażnik i zabrał dziewczynę. 
   

Yoda

   Do jego pokoju wbiegli mistrz Obiwan i Mistrz Plo.
-Mistrzu wszystko w porządku?!-Zapytał się zdyszany Obiwan. 
-Tak jest wszystko w porządku. Usiądźcie ze mną proszę. -Odpowiedział staruszek a Oni posłusznie usiedli  na pufie obok niego.
-Wyczuwam że padawana Ahsokęa Tano  ból dopadł.
-Ale o co chodzi mistrzy? -Powiedział mistrz Plo.
-Do tego zamachu się przyczyniła.
-Ale jak to? To ona wysadziła bombę?! Przerwał z niedowierzaniem Obiwan.
-Nie. Ale ta osoba która to zrobiła ją zna.  Shill ta osoba pochodzi. Jednak to nie wszystko. Padawan Anakina skrywa wielką tajemicę. 
Ale jaką? -Powiedział troskliwym głosem mistrz Plo który myślał że kiedy zabrał Ahsokę z jej planety wiedział o niej wszystko. 
-O tym powiedzieć ona wam musi. Dzisiaj radę zwołamy i Ahsoka nam powie wszystko. -Postanowił Yoda. 


Anakin

   Szukał Ahsoki wszędzie. Nigdzie jej nie było. Jakby  zapadła się pod ziemię. W jego pamięci zapadł mu widok mieczy Ahsoki. Były inne. Rozmyślanie przerwały mu krzyki Obiwana Który za nim biegł.
-Anakinie. Gdzie jest Ahsoka? -Powiedział znowu zdyszany.
-Nie wiem właśnie jej szukam. 
-Mistrz Yoda zwołuje radę. Musimy ją znaleźć.
-Po co Ahsoka ma być na spotkaniu rady? Przecież nie jest jej członkiem. 
-Wiem Anakinie ale mistrz Yoda powiedział że ma coś wspólnego z tym zamachem.
-Ta wiem coś o tym.
  Dalej przez około pół godziny szukali Ahsoki, Podczas poszukiwań Anakin opowiadał byłemu mistrzowi co się wydarzyło tego ranka. Zmęczony poszukiwaniami zobaczył Ahsokę siedzącą na schodach w hangarze. 
-Anakinie. Idź do niej ja zwołam pozostałych członków rady.
Anakin pokiwał głową i podszedł do swojej padawanki. 
-Ahsoka... Możesz mi w końcu powiedzieć co się tam stało? -Zaczął spokojnie rozmowę.
-Nie musisz tego wiedzieć. To... to... nie ważne. 
-Możesz mi nic nie mówić ale i tak będziesz musiała się wytłumaczyć przed członkami rady. Włącznie przede mną. 
-No to pięknie. Mogę już się pakować. 
-Dlaczego?
-Przecież i tak usłyszysz tą historię. 
Anakin chciał zapytać się kim była ta kobieta z którą walczyła ale jednak się o to nie zapytał. W ostatniej chwili się wycofał. Przyciągnął jej miecze mocą.
-Ej oddaj to! -Krzyczała próbując odebrać swoją własność. Ten jednak jej nie słuchał i zapalił miecze. Były takie same jak przedtem. 
-Możesz mi to wytłumaczyć?
-Nie. Nie mogę! -Schowała głowę w kolana.
-Smarku. -Powiedział przytulając ją. -Co się dzieje? Przecież wiesz że możesz mi wszystko powiedzieć. 
-Nie wszystko. -Wyszeptała i jeszcze bardziej wtuliła się w jego szatę. 
-Dobrze chodźmy do rady. I tak musisz to powiedzieć...
------------------------------------------------------------------------------------------
Dobra jest rozdział 1.!
Mam nadzieję że się podoba
:)
...
Piszcie co Wam się nie podoba itp.:
Mile są widziane też pochwały :p
Zdziwicie się co będzie dalej.
No to do zobaczenia i...
NMBZW!